sobota, 27 marca 2010

26.03.2010



Tajemnicze laboratorium do którego weszłam wypełniał zapach formaliny, na regałach w wielkich słojach znajdowały się części ludzkiego ciała zatopione w żółtawej cieczy.
Jako dziennikarka lokalnej gazety nieraz musiałam spotykać się w przeróżnych miejscach z informatorami , zazwyczaj jednak były to podrzędne bary na przedmieściach,w których serwowano frytki, hamburgery i piwo, powietrze zaś przesycone było dymem papierosowym.
Do laboratorium w którym obecnie się znajdowałam wysłał mnie mój przełożony po otrzymaniu telefonu od profesora Rosberga światowej sławy biologa.Profesor prosił o spotkanie z dziennikarzem, twierdząc iż musi ujawnić przełomowe odkrycie w dziedzinie farmakologi klinicznej.
Z wolna przemierzając przydomowe laboratorium profesora ,do którego wpuściła mnie jego gospodyni,po raz pierwszy w swojej karierze zawodowej poczułam strach przed tym kogo mogę tu spotkać i czego mogę się dowiedzieć.
Postanowiłam przystanąć przy szerokim metalowym biurku na którego blacie stał duży elektronowy mikroskop,moją uwagę zwróciły papiery rozrzucone na posadzce pod biurkiem. Nieład w jakim znajdowały się dokumenty nie pasował do nienagannego porządku jaki panował w laboratorium.
Poczułam mdłości wywołane ostrym zapachem formaliny, miałam ochotę wyjść i zapalić papierosa, najpierw jednak musiałam wysłuchać opowieści profesora Rosberga.
-Dzień dobry ,panie profesorze-rzuciłam w przestrzeń -Nazywam się Piotrowicz, przysłała mnie gazeta w sprawie wywiadu na temat pańskiego odkrycia.
Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, pomieszczenie nadal wypełniała cisza w której słychać było jedynie mój oddech.
-Panie profesorze- spróbowałam jeszcze raz głośniej.
Tym razem usłyszałam w odpowiedzi wyraźne pojękiwanie które dobiegało z drugiej strony stojącego pośrodku laboratorium regału. Znalazłam tam leżącego na podłodze ,dygoczącego z
bólu profesora Rosberga.Krew małą strużką wydobywała się z jego jamy brzusznej.Wyjęłam telefon komórkowy i szybko zadzwoniłam po pomoc .Profesor usiłował coś do mnie powiedzieć, nachyliłam się nad nim by lepiej go usłyszeć.Chwycił mnie za rękę.
-Notatnik, proszę wsiąść notatnik- ciężko dysząc, mówił ostatkiem sił-jest schowany za kaloryferem.-Nagle jego twarz pobladła ,usta przybrały siny kolor,a klatka piersiowa przestała poruszać się.Profesor umarł.
Oszołomiona wstałam i podeszłam do kaloryfera.Pomiędzy nim a ścianę wciśnięty był mały skórzany notatnik, wyjęłam go i machinalnie schowałam do swojej torebki.
Zanim się spostrzegłam laboratorium zaczęło wypełniać się mężczyznami w czerwonych kombinezonach, wszyscy nachylali się nad ciałem profesora.Poczułam że kręcić mi się w głowie, zemdlałam.

Ocknęłam się na małej welurowej kanapie w salonie , obok mnie na krześle siedziała gospodyni Rosberga.Miała czerwone od płaczu oczy, jej twarz zaś bogato rzeźbiona zmarszczkami wyrażała ogromny ból spowodowany stratą nie tylko pracodawcy ale przede wszystkim wieloletniego przyjaciela.
-Kto mógł coś takiego zrobić?Profesor był takim dobrym człowiekiem-wyszeptała.
-Czy ktoś go dzisiaj odwiedzał?-zapytałam.
-Nie, była pani jedyną osobą, która tu dzisiaj przyszła.-Wycierając łzy chusteczką dodała-profesor po śmierci żony zamknął się w sobie i całe dnie spędzał w swoim laboratorium na tyłach domu.Odwiedzało go sporadycznie kilku znajomych.
-Czy wie pani nad czym pracował Rosberg?
Kobieta zmarszczyła czoło tak jak by usiłowała sobie przypomnieć wszelkie rozmowy przeprowadzone z pracodawcom.
-Nie-pokiwała przecząco głową.-Pamiętam jedynie jak mówił że jego badania ocalą wiele istnień ludzkich.-Po chwili znowu podjęła-przez ostatnie dwa dni w ogóle nie wychodził z laboratorium, nawet na posiłki, pracował jak szalony.Prosiłam go by się oszczędzał, tłumaczyłam że w wieku 70 lat powinien trochę przystopować z pracą.-Nagle gospodyni przerwała swoją opowieść.
W salonie pojawił się przystojny młody mężczyzna ubrany w policyjny mundur.Podszedł do kanapy na której leżałam i przedstawił się.
-Witam nazywam się Adamczewski, i prowadzę sprawę profesora Rosberga.
-Witam –odpowiedziałam, siadając jednocześnie na kanapie.
-Czy mogę zadać pani kilka pytań ?
-Tak oczywiście.
-Chciał bym wiedzieć jaki był powód pani wizyty w laboratorium?
-To bardzo proste-powiedziałam.-Profesor zadzwonił dzisiaj rano do gazety w której pracuje i powiedział że dokonał przełomowego odkrycia, o którym chciał by porozmawiać z dziennikarzem.Niestety nie sprecyzował o czym dokładnie chciał by rozmawiać.
-Z moich ustaleń wynika że przyjechała pani tu koło godziny 14.Czy widziała pani kogoś w laboratorium?
-Nie –pokiwałam przecząco głową.
-Czy słyszała pani wystrzał z broni palnej?-dopytywał się Adamczewski.
-Nie nic nie słyszała, w laboratorium panowała wręcz przerażająca cisza.
-Jak wynika z nagrania pani rozmowy z operatorką pogotowia, profesor kiedy go pani znalazła jeszcze żył, czy coś mówił?
-Nie –skłamałam, przypominając sobie jednocześnie o notatniku profesora znajdującym się w mojej torebce,która obecnie leżała na podłodze oparta o kanapę, nie mogę dać go policji, ta historia to moja przepustka do prawdziwego dziennikarstwa.
-Czy jest jeszcze coś o czym chciała by mi pani powiedzieć?-kontynuował bardzo oficjalnym tonem policjant.
-Myślę że nic więcej przydatnego nie jestem w stanie dodać w tej sprawie.Za to pan może odpowiedzieć na parę moich pytań.
-Dobrze, proszę tylko się streszczać, mam jeszcze dużo pracy.
-Postaram się-obiecałam.-Czy wiadomo jak zabójca przedostał się do laboratorium?
-Wszedł tylnym wejściem prowadzącym do pracowni profesora od strony podwórka.
-Ciekawi mnie czemu nikt nie usłyszał wystrzału?
-Laboratorium jest wyciszone.
-Profesor nie lubił hałasu , mówił że przeszkadza mu w twórczym myśleniu.Dlatego też parę lat temu wyciszył laboratorium-wtrąciła gospodyni.
-Czy podejrzewacie już kogoś?
-Myślę że na stawianie takiego pytania jest stanowczo za wcześnie pani Piotrowicz.-Jedno jest pewne ktokolwiek to był złapiemy go-dodał po chwili.
-W takim razie dziękuję i życzę powodzenia w łapaniu przestępców.
-Tu taj jest moja wizytówka na wszelki wypadek gdyby przypomniała pani sobie jeszcze coś z dzisiejszego dnia.Służąca odprowadzi panią do drzwi.Dziękuje.
-Dziękuje,do widzenia.
-Do widzenia-odpowiedział szorstko i zajął się zapisywaniem swoich spostrzeżeń .
Służąca odprowadziła mnie do wyjścia , przez całą drogę do auta powstrzymywałam się od zajrzenia do torebki, w której powinien leżeć notatnik profesora.W samochodzie dyskretnie zajrzałam do niej, skórzany notes był na swoim miejscu, odetchnęłam z ulgą.
Zanim ruszyłam do domu zapaliłam papierosa i skontaktowałam się z naczelnym by opowiedzieć mu o całym zajść.
W domu wzięłam prysznic by zmyć z siebie cały trud dzisiejszego dnia,szybko podgrzałam posiłek w mikrofali i napisałam notę do gazety o zabójstwie profesora.
Na sam koniec dnia zostawiłam sobie najprzyjemniejsze lekturę tajemniczego notesu Rosberga.

piątek, 26 marca 2010

Witam wszystkich serdecznie.

Odkąd pamiętam zawsze obiecywałam sobie że któregoś dnia usiądę i napisze książkę.Codzienne życie, praca zawodowa szybko usunęły to marzenie w cień.Nie dawno jednak utraciłam prace i zostałam pochłonięta przez otaczającą mnie pustkę.
Ten blog to próba realizacji młodzieńczych marzeń.


Zapraszam do czytania i wyrażania swoich opinii.




-Wszelka zbieżność osób,zdarzeń i miejsc jest tu przypadkowa.

-Wszelkie teksty zamieszczone w blogu są własnością autorki, ich kopiowanie lub wykorzystywanie fragmentów lub całych tekstów bez zgody ich autorki jest zabronione.