26.03.2010
Tajemnicze laboratorium do którego weszłam wypełniał zapach formaliny, na regałach w wielkich słojach znajdowały się części ludzkiego ciała zatopione w żółtawej cieczy.
Jako dziennikarka lokalnej gazety nieraz musiałam spotykać się w przeróżnych miejscach z informatorami , zazwyczaj jednak były to podrzędne bary na przedmieściach,w których serwowano frytki, hamburgery i piwo, powietrze zaś przesycone było dymem papierosowym.
Do laboratorium w którym obecnie się znajdowałam wysłał mnie mój przełożony po otrzymaniu telefonu od profesora Rosberga światowej sławy biologa.Profesor prosił o spotkanie z dziennikarzem, twierdząc iż musi ujawnić przełomowe odkrycie w dziedzinie farmakologi klinicznej.
Z wolna przemierzając przydomowe laboratorium profesora ,do którego wpuściła mnie jego gospodyni,po raz pierwszy w swojej karierze zawodowej poczułam strach przed tym kogo mogę tu spotkać i czego mogę się dowiedzieć.
Postanowiłam przystanąć przy szerokim metalowym biurku na którego blacie stał duży elektronowy mikroskop,moją uwagę zwróciły papiery rozrzucone na posadzce pod biurkiem. Nieład w jakim znajdowały się dokumenty nie pasował do nienagannego porządku jaki panował w laboratorium.
Poczułam mdłości wywołane ostrym zapachem formaliny, miałam ochotę wyjść i zapalić papierosa, najpierw jednak musiałam wysłuchać opowieści profesora Rosberga.
-Dzień dobry ,panie profesorze-rzuciłam w przestrzeń -Nazywam się Piotrowicz, przysłała mnie gazeta w sprawie wywiadu na temat pańskiego odkrycia.
Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, pomieszczenie nadal wypełniała cisza w której słychać było jedynie mój oddech.
-Panie profesorze- spróbowałam jeszcze raz głośniej.
Tym razem usłyszałam w odpowiedzi wyraźne pojękiwanie które dobiegało z drugiej strony stojącego pośrodku laboratorium regału. Znalazłam tam leżącego na podłodze ,dygoczącego z
bólu profesora Rosberga.Krew małą strużką wydobywała się z jego jamy brzusznej.Wyjęłam telefon komórkowy i szybko zadzwoniłam po pomoc .Profesor usiłował coś do mnie powiedzieć, nachyliłam się nad nim by lepiej go usłyszeć.Chwycił mnie za rękę.
-Notatnik, proszę wsiąść notatnik- ciężko dysząc, mówił ostatkiem sił-jest schowany za kaloryferem.-Nagle jego twarz pobladła ,usta przybrały siny kolor,a klatka piersiowa przestała poruszać się.Profesor umarł.
Oszołomiona wstałam i podeszłam do kaloryfera.Pomiędzy nim a ścianę wciśnięty był mały skórzany notatnik, wyjęłam go i machinalnie schowałam do swojej torebki.
Zanim się spostrzegłam laboratorium zaczęło wypełniać się mężczyznami w czerwonych kombinezonach, wszyscy nachylali się nad ciałem profesora.Poczułam że kręcić mi się w głowie, zemdlałam.
Ocknęłam się na małej welurowej kanapie w salonie , obok mnie na krześle siedziała gospodyni Rosberga.Miała czerwone od płaczu oczy, jej twarz zaś bogato rzeźbiona zmarszczkami wyrażała ogromny ból spowodowany stratą nie tylko pracodawcy ale przede wszystkim wieloletniego przyjaciela.
-Kto mógł coś takiego zrobić?Profesor był takim dobrym człowiekiem-wyszeptała.
-Czy ktoś go dzisiaj odwiedzał?-zapytałam.
-Nie, była pani jedyną osobą, która tu dzisiaj przyszła.-Wycierając łzy chusteczką dodała-profesor po śmierci żony zamknął się w sobie i całe dnie spędzał w swoim laboratorium na tyłach domu.Odwiedzało go sporadycznie kilku znajomych.
-Czy wie pani nad czym pracował Rosberg?
Kobieta zmarszczyła czoło tak jak by usiłowała sobie przypomnieć wszelkie rozmowy przeprowadzone z pracodawcom.
-Nie-pokiwała przecząco głową.-Pamiętam jedynie jak mówił że jego badania ocalą wiele istnień ludzkich.-Po chwili znowu podjęła-przez ostatnie dwa dni w ogóle nie wychodził z laboratorium, nawet na posiłki, pracował jak szalony.Prosiłam go by się oszczędzał, tłumaczyłam że w wieku 70 lat powinien trochę przystopować z pracą.-Nagle gospodyni przerwała swoją opowieść.
W salonie pojawił się przystojny młody mężczyzna ubrany w policyjny mundur.Podszedł do kanapy na której leżałam i przedstawił się.
-Witam nazywam się Adamczewski, i prowadzę sprawę profesora Rosberga.
-Witam –odpowiedziałam, siadając jednocześnie na kanapie.
-Czy mogę zadać pani kilka pytań ?
-Tak oczywiście.
-Chciał bym wiedzieć jaki był powód pani wizyty w laboratorium?
-To bardzo proste-powiedziałam.-Profesor zadzwonił dzisiaj rano do gazety w której pracuje i powiedział że dokonał przełomowego odkrycia, o którym chciał by porozmawiać z dziennikarzem.Niestety nie sprecyzował o czym dokładnie chciał by rozmawiać.
-Z moich ustaleń wynika że przyjechała pani tu koło godziny 14.Czy widziała pani kogoś w laboratorium?
-Nie –pokiwałam przecząco głową.
-Czy słyszała pani wystrzał z broni palnej?-dopytywał się Adamczewski.
-Nie nic nie słyszała, w laboratorium panowała wręcz przerażająca cisza.
-Jak wynika z nagrania pani rozmowy z operatorką pogotowia, profesor kiedy go pani znalazła jeszcze żył, czy coś mówił?
-Nie –skłamałam, przypominając sobie jednocześnie o notatniku profesora znajdującym się w mojej torebce,która obecnie leżała na podłodze oparta o kanapę, nie mogę dać go policji, ta historia to moja przepustka do prawdziwego dziennikarstwa.
-Czy jest jeszcze coś o czym chciała by mi pani powiedzieć?-kontynuował bardzo oficjalnym tonem policjant.
-Myślę że nic więcej przydatnego nie jestem w stanie dodać w tej sprawie.Za to pan może odpowiedzieć na parę moich pytań.
-Dobrze, proszę tylko się streszczać, mam jeszcze dużo pracy.
-Postaram się-obiecałam.-Czy wiadomo jak zabójca przedostał się do laboratorium?
-Wszedł tylnym wejściem prowadzącym do pracowni profesora od strony podwórka.
-Ciekawi mnie czemu nikt nie usłyszał wystrzału?
-Laboratorium jest wyciszone.
-Profesor nie lubił hałasu , mówił że przeszkadza mu w twórczym myśleniu.Dlatego też parę lat temu wyciszył laboratorium-wtrąciła gospodyni.
-Czy podejrzewacie już kogoś?
-Myślę że na stawianie takiego pytania jest stanowczo za wcześnie pani Piotrowicz.-Jedno jest pewne ktokolwiek to był złapiemy go-dodał po chwili.
-W takim razie dziękuję i życzę powodzenia w łapaniu przestępców.
-Tu taj jest moja wizytówka na wszelki wypadek gdyby przypomniała pani sobie jeszcze coś z dzisiejszego dnia.Służąca odprowadzi panią do drzwi.Dziękuje.
-Dziękuje,do widzenia.
-Do widzenia-odpowiedział szorstko i zajął się zapisywaniem swoich spostrzeżeń .
Służąca odprowadziła mnie do wyjścia , przez całą drogę do auta powstrzymywałam się od zajrzenia do torebki, w której powinien leżeć notatnik profesora.W samochodzie dyskretnie zajrzałam do niej, skórzany notes był na swoim miejscu, odetchnęłam z ulgą.
Zanim ruszyłam do domu zapaliłam papierosa i skontaktowałam się z naczelnym by opowiedzieć mu o całym zajść.
W domu wzięłam prysznic by zmyć z siebie cały trud dzisiejszego dnia,szybko podgrzałam posiłek w mikrofali i napisałam notę do gazety o zabójstwie profesora.
Na sam koniec dnia zostawiłam sobie najprzyjemniejsze lekturę tajemniczego notesu Rosberga.
sobota, 27 marca 2010
piątek, 26 marca 2010
Witam wszystkich serdecznie.
Odkąd pamiętam zawsze obiecywałam sobie że któregoś dnia usiądę i napisze książkę.Codzienne życie, praca zawodowa szybko usunęły to marzenie w cień.Nie dawno jednak utraciłam prace i zostałam pochłonięta przez otaczającą mnie pustkę.
Ten blog to próba realizacji młodzieńczych marzeń.
Zapraszam do czytania i wyrażania swoich opinii.
-Wszelka zbieżność osób,zdarzeń i miejsc jest tu przypadkowa.
-Wszelkie teksty zamieszczone w blogu są własnością autorki, ich kopiowanie lub wykorzystywanie fragmentów lub całych tekstów bez zgody ich autorki jest zabronione.
Odkąd pamiętam zawsze obiecywałam sobie że któregoś dnia usiądę i napisze książkę.Codzienne życie, praca zawodowa szybko usunęły to marzenie w cień.Nie dawno jednak utraciłam prace i zostałam pochłonięta przez otaczającą mnie pustkę.
Ten blog to próba realizacji młodzieńczych marzeń.
Zapraszam do czytania i wyrażania swoich opinii.
-Wszelka zbieżność osób,zdarzeń i miejsc jest tu przypadkowa.
-Wszelkie teksty zamieszczone w blogu są własnością autorki, ich kopiowanie lub wykorzystywanie fragmentów lub całych tekstów bez zgody ich autorki jest zabronione.
Subskrybuj:
Posty (Atom)